Książka ma swój urok. Posiada w sobie wyciszający zapach pięknej Francji. Po przeczytaniu "Lawendowego pokoju" moje marzenia, myśli i pragnienia zaczęły pachnieć lawendą. Bohaterowie zostali we mnie na dłużej. Wszyscy bohaterowie. Autorka bardzo dosadnie i psychologicznie ukazuje nam, co może dziać się z człowiekiem, kiedy ten nie może, bądź nie chce pogodzić się z wydarzeniami raniącymi duszę i serce sprzed wielu wielu lat. Nie zamknięte sprawy, ciągłe rozdrapywanie biednego zranionego serca sprawia, że każdy człowiek nie jest w stanie iść na przód i mocno chwycić się za bary z życiem. Jest ciągle słaby przeszłością i zużywa mnóstwo energii na syzyfowych próbach cofania czasu i wspominania, kiedy to był szczęśliwy. A życie biegnie szaleńczo do przodu. I oto główny bohater powieści nagle odkrywa, że cały pochłonięty przeszłością nie widzi teraźniejszości (nie wspominając już o marzeniach i o przyszłości),a w teraźniejszości wzajemna miłość i szczęście jest dla niego przecież na wyciągnięcie ręki. A wszystko to tylko i może aż, kiedy zamknie za sobą drzwi bolesnej przeszłości, opatrzy rany balsamem nadziei na lepsze jutro zamiast słowa SAM - z nowym słowem MY. Polecam ciepło powieść. Wniesie czytelnikowi do serca mnóstwo pięknych zapachów i nowego spojrzenia na życie..
Kolejny raz przeczytałam historię miłosną, jednak tym razem była to historia o starej miłości. Starszy Pan po dwudziestu latach złości na swoją ukochaną, że ta odeszła, czyta od niej list i postanawia ją odnaleźć. Po drodze okazuje się, że ukochana nie żyje, nie miałam serca dalej czytać, ale doczytałam. Niestety cała historia skisła tym, że facet czekał 20 lat na odszukanie ukochanej, a ona śmiała w tym czasie umrzeć. Całość kończy się happy endem, który został jakby wepchnięty na siłę. NIE POLECAM